z moich obliczen wynika, ze wygrałą ROMA, poprosze o adres na jaki wysłać nagrodę .
A teraz pora na ogłoszenie kolejnej zabawy....Dzis troszkę bardzej poważnie, bo przecież
gdy dowiadyjemy sie o chorobie często jest to szok, przerazenie, bezsilność.
Czasem chcemy o tym rozmawiać, czasem uciekamy głęboko w siebie.
Wiem, ze wszystko zależy od okoliczności od charakteru , od wielu czynników.Kazda choroba to inna historia pisana bólem, cierpieniem, łzami.Napiszcie proszę czy jesteście zwolenniczkami mówienia całej prawdy osobie bliskiej, która moze nawet nie wie co ją dotknęło, czy raczej ukrywacie przed nia fakt, co tak naprawdę jej dolega?
Nagroda za zadanie- to nadal coś z biżuteryjnej szkatułki. Mam nadzieje, ze znajdą się chętne do zabawy, mimo tak trudnego pytania.
A tradycyjnie na koniec kilka zdjęc, trochę nowych, trochę nowych-nienowych :).
wiesz, to chyba zależy od chorej osoby i od stadium choroby. Mój teściu był chory na nowotwór - wiedział że jest chory ale nie powiedzieliśmy Mu jak poważny jest Jego stan. Było to bardzo trudne oczekiwał od nas pomocy w szukaniu lekarza, ratunku a my wiedzieliśmy że Jego stan jest bardzo poważny, że nic nie da się zrobić (dużo przerzutów).
OdpowiedzUsuńwww.agulka77.blox.pl
Niestety o ciężkiej chorobie musiałam (nie) poinformować swoich rodziców. Najpierw tatę, 3 lata po jego śmierci- mamę. Z perspektywy własnych doświadczeń wiem, że lekarze decyzję o tym czy informować pacjentów o najgorszym- pozostawiają rodzinie. Jak miałam powiedzieć rodzicom, że zostało im chwilę życia??W obydwu przypadkach odbyłam poważną rozmowę o tym, że jest ciężko, ale...i tu roztoczyłam pozytywną wizję walki jaka zostanie podjęta, wytoczyłam wszystkie działa i armaty, mówiłam o możliwościach i ładowałam pozytywną energię w te informacje. Tata, mimo, że dawano mu 3 tygodnie!!życia od diagnozy, przeżył 13miesięcy, a mama cieszy się dobrym zdrowiem do dzisiaj, ale to już inna historia. Myślę, że w przypadku choroby w rodzinie, chorzy są wszyscy i wtedy do walki z chorobą każdy musi angażować swoje siły, zarówno chory jak i jego najbliżsi.
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała o chorobie, mimo, że to trudne i dla mnie i dla moich bliskich, ale jeśli jest się w rodzinie, to nie powinno się oszukiwać w tak ważnej sprawie, bo cierpienie jest chyba większe po niewiedzy, "niż w wiedzy"...
OdpowiedzUsuńNa pewno podjęcie takiej decyzji nie jest łatwe... Ukrywając prawdę twierdzimy, że chronimy osobę dotkniętą chorobą, że chcemy zaoszczędzić jej bólu i cierpienia a może i rozczarowania przed tym, że nie ma już nadziei... Ale czy naprawdę tak jest? Myślę, że chodzi również o nas samych... Często nie wiemy jak powiedzieć... Milczymy bo tak nam "wygodniej"? Łatwiej? Oszukujemy nie tylko osobę chorą ale i samych siebie... Atmosfera robi się napięta... Wiem, że może ktoś nie zgadzać się ze mną ale... gdyby to nas dotknęło na pewno wolelibyśmy wiedzieć o tym... Osobiście uważam, że prawda jest najważniejsza... Jeśli komuś zostało mało czasu ma on prawo o tym wiedzieć, choćby po to by przygotować się na śmierć... Zapytacie co tu przygotowywać? Choroba dotyka nie tylko starszych ludzi, którzy ze względu na wiek sporządzają testamenty, układają swoje sprawy... Chorują również młodzi... Którym nigdy w życiu nie przyszłoby do głowy, żeby pokończyć to co zaczęli... Naprawić wiele spraw czy spisać testament... Choroba nie powinna być tematem tabu... Wiem, jedna osoba może się załamać taką informacją... ale za to inna może dostać tak zwanego "kopa" do walki... Mojej koleżanki mama dowiedziała się o raku... Guzów miała tyle, że lekarze nie nadążali jej ich wycinać... Brała już leki które nie leczyły choroby a jedynie tylko uśmierzały ból... A ona nie poddawała się... Mimo chemii, naświetlań... ciągłych wizyt w szpitalu walczyła... Mimo swoich lat, co roku dbała o ogródek, bo przecież nie ma nic lepszego jak swoje warzywa... Codziennie powtarzała, że musi żyć... W tej walce wytrwała 19 lat... A gdy nadszedł jej czas... wiedziała o tym... naszykowała sobie ubranie które wisiało na wieszaku... do woreczka spakowała książeczkę, różaniec i zdjęcie swojego nieżyjącego już męża... pożegnała się ze wszystkimi... i umarła z uśmiechem i spokojem na twarzy...
OdpowiedzUsuńZe świadomością choroby inaczej się żyje... ale ma się za to czas choćby na to by bliskim powiedzieć, że... się ich kocha...
Jestem zwolenniczką przekazania osobie chorej prawdziwej informacji o jej stanie zdrowia. Ja sama w takiej sytuacji chciałabym znać prawdę i mieć czas na zamknięcie swoich spraw i pożegnanie się z bliskimi.Nie mam na myśli ckliwych pożegnań i dawania ostatnich rad - ja chciałabym wesprzeć moich bliskich na ten czas, kiedy zostaną sami - słowem, uśmiechem,radosnym wspomnieniem. Z pewnością trzeba wiele taktu i delikatności oraz wiedzy o człowieku, by móc przekazać tak bolesną wiadomość nie raniąc osoby chorej. Świadomość śmierci towarzyszy nam dyskretnie przez całe życie i chociaż stale o niej nie myślimy to podświadomie ją odczuwamy. Ja nie boję się śmierci - boję się cierpienia i niedołęstwa, boję się bycia ciężarem dla najbliższych. Nie miałam okazji i prawdę mówiąc nie chciałabym stanąć przed koniecznością oznajmienia bliskiej osobie jej rychłej śmierci. Tak naprawdę to żadna ze stron nie jest przygotowana na taką sytuację i myślę sobie, że kwestia mówienia prawdy bądź jej zatajenia zależy od konstrukcji psychicznej chorego oraz od jego charakteru.
OdpowiedzUsuńTrudne pytanie i powiem szczerze, ze nie wiem jak na nie odpowiedzieć. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i mam nadzieję, ze nigdy nie będę. Generalnie to jestem zwolenniczką szczerości ale w takim przypadku bała bym się żeby osoba chora nie załamała się słysząc prawdę.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie miałam jeszcze takiej sytuacji ale chyba powiedziałabym prawdę żeby dana osoba mogła się ze wszystkimi pożegnać i uporządkować niepozałatwiane sprawy.
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażam jakie, to musi być ciężkie dla oby dwu stron ...
Trudny temat,jednak ja uważam,że trzeba mówić prawdę.Może czasami nie do końca...może delikatnie i stopniowo dawkować informacje,w zależności od stanu psychicznego bliskiej nam osoby.Zatajając prawdę odbieramy szansę na właściwe pożegnanie się ze światem, na załatwienie niedokończonych spraw, na powiedzenie czegoś ważnego przed śmiercią.Sama dwukrotnie byłam w takiej sytuacji-jeden raz dotyczyło to mnie samej-chciałam wiedzieć prawdę i mieć czas dla bliskich i ta prawda zmobilizowała mnie do walki o siebie-wygrałam!Drugi raz było o wiele ciężej-musiałam powiedzieć prawdę swojemu synowi i wspierać go w walce z ciężką choroba,w walce o życie.Tą walkę też wygraliśmy.
OdpowiedzUsuńUdało mi się wysłać komentarz punkt 20-ta.
OdpowiedzUsuńTeraz dodam jeszcze jedno.Śmierć i choroba nie powinny być tematem tabu-one są wpisane w nasze życie.Każdy ma prawo znać prawdę, nawet jeżeli jest ona bardzo bolesna.